Najnowsze wpisy


Jestem samodzielna, ale czy daję sobie radę?...
16 kwietnia 2019, 20:07

Mieszkając samemu powoli uczę się życia. Kilka lat temu widziałam same zalety takiego trybu życia. Jednak będąc w liceum nie przewidziałam tego, że mogę sobie nie poradzić w życiu. Chciałabym powiedzieć, że podejmuję dobre decyzje. Niestety było też "kilka" złych... Staram się wynieść z nich nauczkę na przyszłość, nie powtarzać ich. Jednak nie zawsze się to udaje.

Aktualnie jednym z moich zmartwień jest mój sen. Czasami jego brak lub nadmiar. Nie wiem ile osób tak ma, ale zdarza mi się przespać zbyt wiele godzin. Przez co omijam zajęcia na uczelni lub najzwyczajniej w świecie marnotrawię czas, który powinnam przeznaczyć na o wiele bardziej potrzebne rzeczy - jak pisanie licencjatu lub praca nad materiałami do jego napisania. 
Co jakiś czas znajduję w sobie motywację do przełamania tego nieefektywnego systemu, lecz nie trwa to długo. Przez kilka dni wstaję od razu jak zadzwoni budzik, ćwiczę, przygotowywuję sobie regularne posiłki i systematycznie wykonuję inne obowiązki. Po pewnym czasie ubywa mi obowiązków, gdyż nadgoniłam zaległości i znowu mam tylko kilka rzeczy do zrobienia na dany dzień co pozwala na małe rozleniwienie. W końcu małe rozleniwienie zmienia się w nic nie robienie... Przez to wszystko zawalam czasem bardzo ważne rzeczy.

Możecie mi powiedzieć, że to nie jest problem. Wystarczy się wziąść w garść, że wszystko jest w mojej głowie. Możliwe, nawet nie zaprzeczę. Jednak coś silniejszego ode mnie odbiera mi siłę do tego aby wstać z łóżka. Sprawia, że budzik rano mnie nie obchodzi i idę spać dalej, czasami do piętnastej po południu. 

Często jednak jest tak, że jeśli spędzam kilka dni z moim chłopakiem to wtedy wszystko jest okej. Wstaję rano, jestem produktywna. Nie mam wtedy problemu z sumiennością. Jeśli jednak jestem jakoś uzależniona od niego, to jak sobie pomóc. Jak sprawić, że jego nieobecność nie będzie wpływała na moje życie. Mieszkamy zbyt daleko od siebie bym mogła widywać go codziennie - co mogłoby podtrzymać moje zachowania na przyzwoitym poziomie.

Co najważniejsze nie chcę być zależna od kogoś...

Nie spodziewam się też odpowiedzi na moje pytania, potraktujmy ten post jako pisemną motywację dla mojego wewnętrznego lenia aby w końcu wziął się do roboty i abym sama sobie nie zrujnowała życia takim postępowaniem. 

Jeśli jednak ktoś ma podobny problem zapraszam do wzajemnej motywacji.

 

xoxo